środa, 3 sierpnia 2011

Teoria a praktyka

W wielu polskich firmach rozwój przedsiębiorstwa wciąż tożsamy jest ze stale rosnącym zyskiem i wygrywaniem walki z konkurencją. Nad zwiększaniem efektywności podwładnych pracuje się metodą kija i marchewki. Wewnętrzne konflikty są postrzegane na plus, bo wtedy pracownicy nie wchodzą w żadne konszachty między sobą, a lojalność klientów pozyskuje się kolejnymi, coraz większymi rabatami.

źródło: kwejk.pl
Bardzo często słyszę : "Tak wiemy, rzeczywiście w teorii tak powinno być, ale w naszej sytuacji jest inaczej". Co to znaczy w naszej sytuacji? Dlaczego skuteczne rozwiązania, mogące uczynić przedsiębiorstwa bardziej efektywnymi, lepiej zarządzanymi i generalnie silniejszymi są łatwo zbijane płytkimi argumentami?

Tłumaczymy to na wiele sposobów: Taka jest polska specyfika, mamy jeszcze korzenie w zarządzaniu rodowodem z PRL-u, konkurencja wycina nas cenowo, nie mamy kiedy myśleć o czymś innym, musimy trzymać krótko naszych pracowników, jak się boją, to są posłuszni. Można by tak w nieskończoność.

W obliczu silnej konkurencji, dominującego internetu, który wzmaga walkę cenową konieczna jest praca nad rozwiązaniami, które pozwolą nam z pracowników zbudować silny zespół będący wsparciem i ostoją dla kierownictwa. To czynnik ludzki pozwala nam osiągać większe zyski, ograniczać koszty i wzmacniać pozycję firmy na rynku. Ci, którzy te tematy będą traktować jako mało ważne wcześniej czy później będą zmuszeni do zmiany sposobu myślenia, gdyż nie będzie już od czego dawać rabatów oraz nie będą wstanie utrzymać przy sobie dobrych pracowników.

piątek, 14 stycznia 2011

Facebook vs Sitetalk


Od dłuższego czasu zastanawiam się czy może być coś więcej niż Facebook. Czy ktoś jest wstanie zagrozić Facebookowi i podkopać jego pozycję. Przecież to ponad 550 000 000 użytkowników na całym świecie.


foto:
nauczsiezarabiac.pl

 Do tego Facebook wychodzi z ram portalu i medium społecznościowego. Rozlał się w sieci i niedługo nie będzie trzeba się do niego logować. Stanie się mobilny i będzie koordynował naszą obecność w sieci. Jest to niesamowite i skłania do zadawania pytań gdzie jest kres. Spotkałem się też z wieloma opiniami, że nie będzie już nic więcej niż Facebook, a coś podobnego nie ma szans w żaden sposób zaistnieć.
Jestem jednak niedowiarkiem i lubię być zaskakiwany. No i stało się!!!

Proste, jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o.......
Twórcy portalu Sitetalk nie kombinowali długo. Ich zamysłem było stworzenie portalu społecznościowego, o podobnych funkcjonalnościach jak Facebook. No tak czary mary tylko w jaki sposób zaistnieć?
Jasne. Dać ludziom kasę. Zainwestowali dwadzieścia milionów euro z czego pakiet większościowy 51 % zostawili dla siebie, a resztę 49 % rozlokowali jako opcje na akcje i przekazali osobom, które chcą dołączyć do biznesu. Za dwa lata planują wejść na giełdę. Dodatkowo postanowili wypłacać pieniądze wszystkim użytkownikom portalu. Jak to rozumieć? Jeżeli rejestrujemy się na portalu i zapraszamy znajomych, to otrzymujemy punkty za aktywność całej naszej grupy. Możemy za nie robić zakupy bądź wykupić pakiety biznesowe z udziałami w firmie. Całość brzmi niezwykle ciekawie. Po roku działalności portal ma 450 000 użytkowników, jest obecny w Chinach, no i mocnymi krokami wchodzi do Polski. Zobaczymy wkrótce jak zostanie przyjęty.

wtorek, 4 stycznia 2011

Automatyczny biznes - sukces gwarantowany?

W obliczu masowego dostępu do internetu coraz częściej pojawiają się propozycje automatycznego biznesu. Zarabiasz kasę dodając komentarze do jakiejś strony, przesyłając linki itd. Można też iść o krok naprzód. Nie trzeba już nic robić, aby zarabiać pieniądze.


fot: loco.pl

Wystarczy być zalogowanym, wykupić pakiet startowy, czy udział w genialnym programie, który nie tylko bez wychodzenia z domu, ale bez konieczności jakiejkolwiek aktywności pozwoli nam zarabiać pieniądze. I nie chodzi tutaj o kwestię tego czy jest to możliwe czy też nie, ale czy czerpie się z tego jakąkolwiek satysfakcje.

W biznesie najważniejszy jest przecież czynnik ludzki. To więzi z ludźmi, ich kształtowanie, utrzymywanie i pielęgnowanie decydują o stanie faktycznym naszego biznesu. I to niezależnie czy jest to biznes internetowy czy tradycyjny. Bo przecież nawet gdy prowadzimy biznes w internecie to odbiorcami naszych usług są konkretne osoby. Uważam, że internet w biznesie to rewolucja, natomiast ma on nam ułatwić dotarcie do naszych klientów, partnerów, współpracowników, a nie zastąpić naszą aktywność wogóle.

Zdaję sobie sprawę z subiektywizmu moich opinii, bo pewnie wiele osób wzbogaciło się na formach automatycznego biznesu i cieszą się z podjętych decyzji i ich późniejszych rezultatów. Dla mnie prowadzenie biznesu elektronicznego to przede wszystkim oszczędność czasu, kosztów, energii, no i nie porównywalnie większy zasięg i zakres działania. Dzięki temu mogę poświęcać więcej czasu na doskonalenie się, wzbogacanie swojej wiedzy itd. Uważam, że są to rzeczy bezcenne.

środa, 29 grudnia 2010

Conieco z naszego reklamowego podwórka


foto: zoostuff.pl

Bardzo lubię oglądać reklamy. Jeżeli są dobre, potrafią całkowicie zmienić mój stosunek do firmy, za którą wcześniej nie przepadałem, a jeżeli mnie wkurzają to jest zupełnie na odwrót. Świadomie się przyznaję, że dobry marketing na mnie działa. Obserwując trendy w polskiej reklamie, chciałbym wziąć na warsztat trzy kampanie. Chodzi o marki Knorr, TP i Lidl.

Wszystkie te kampanie mają charakter wizerunkowy, no i oczywiście sprzedażowy, ale jest on niejako w tle. Knorr postawił na kampanię relacji. W kolejnych odcinkach reklamowych pokazuje jak produkty tej marki mogą wpływać na relacje międzyludzkie. Jest to robione ze smakiem, z nutką flirtu, zmysłowości i elegancji. Bardzo trafione. Gdyby jeszcze ograniczyć częstotliwość emisji reklam byłoby super. Bo nawet najlepsza reklama wkurzy, jeżeli jest emitowana 5 razy w ciągu 30 minut.

Kampania TP z postaciami serca i rozumu również mi się podoba i zdecydowanie ociepliła mój stosunek do znienawidzonej Telekomunikacji. Duży szacunek dla marketingowców przygotowujących tą kampanię. Serce i rozum zostaną zapamietane na długo, a teksty, którymi się posługują w reklamach są moim zdaniem przednie.

Lidl wynosi na piedestał takie wartości jak: nowoczesny styl życia, ekologia bliskie relacje międzyludzkie, jakość życia itd. Ich kampania nadała marce charakter ekskluzywności. Nie idziesz do zwykłego spożywczaka, idziesz do Lidla. To duża zmianaw porównaniu z kampanią Lidl jest tani. Z drugiej jednak strony moim zdaniem Lidlowcy sami sobie strzelają w kolano. Chodzi o reklamę radiową, która została skonstruowana w bardzo prymitywny, socjotechniczny sposób. Chodzi o kilkunastokrotne powtarzanie ceny danego produktu w ciągu półminutowej reklamy. Wywołuje to u mnie automatyczny odruch zmiany stacji radiowej i coraz mniejszą chęć wybrania się na zakupy do Lidla. Ciekawy jestem, co wy myślicie na temat polskich reklam.

środa, 8 grudnia 2010

Zapieraj dech


fot: s598.photobucket.com

USP (Unique Selling Proposition) to dobrze znany w marketingu termin, określający unikatową cechę marki, pozwalającą jej wyróżniać się na konkurencyjnym rynku. Sprawa niby powszechnie znana, ale rzadko w pełni wykorzystywana. Aby zobrazować korzyści, jakie daje sprecyzowanie naszej USP posłużę się przykładem Smirnoffa na rynku amerykańskim.

Kilka lat temu dystrybutorzy wódki Smirnoff na amerykańskim rynku stanęli przed sporym wyzwaniem. Alkohol ten po prostu się nie sprzedawał. Z przeprowadzonych badań wynikło, że rosyjska wódka wzbudza w Stanach negatywne konotacje. Dodatkowo trunek ten nie miał szans w starciu z tradycyjnym Scotchem czy Whiskey. Marketingowcy Smirnoffa wpadli jednak na znakomity pomysł ( zapewne podczas degustacji wódki). Postanowili wyeksponować cechę Smirnoffa, która odróżniała go od innych alkoholi. Okazało się bowiem, że po spożyciu rosyjskiej wódki dużo trudniej jest wyczuć, że piliśmy alkohol niż w przypadku innych trunków. Główną korzyść okeślono w następujący sposób: Smirnoff to wódka, którą możesz pić podczas lunchu bez obawy, że wyczują Cię Twoi współpracownicy. Powstała kampania reklamowa z dwoma przewodnimi hasłami: Smirnoff zapiera Ci dech i Smirnoff pozostawia Cię bez tchu. Sprzedaż ruszyła natychmiast. Smirnoff ożywił amerykański rynek wódki, z którego obroty wynoszą obecnie ponad miliard dolarów rocznie.

USP dotyczy też Twojej własnej osoby. Znajdź swoją najważniejszą cechę. Element, który wyróżnia Cię z tłumu i podkreślaj to na każdym kroku. Buduj własną, unikatową markę, a zobaczysz, że przyniesie Ci to ogromne korzyści.


wtorek, 7 grudnia 2010

Twoja przewaga - samokoncept


fot. http://www.najbogatsi.pl/

Czym jest samokoncept? Czymś, co do niedawna traktowałem z przymrużeniem oka, a co dzisiaj decyduje o mojej postawie zarówno w sprzedaży, jak i życiu prywatnym.

Bryan Tracy światowej sławy trener biznesu i specjalista w psychologii sprzedaży otwarcie mówi, co wyróżnia ludzi wybitnych od przeciętnych zarówno w biznesie, jak i każdej innej dziedzinie życia. Różnice te są naprawdę niewielkie, a wynikają z naszego wewnętrznego zaprogramowania. Samokoncept to suma naszej pewności siebie,  nastawienia do naszej własnej osoby, naszych opinii, na temat własnych możliwości itd. Bardzo łatwo jest rozpoznać osoby, które mają wysoki poziom samokonceptu od tych, które mają poziom niski.

Osoby o wysokim poziomie samokonceptu lubią siebie i lubią innych ludzi. Nieźle zarabiają, bo nie wyobrażają sobie zarabiać słabo. W sprzedaży są to osoby pełne entuzjazmu. Ich przekonanie do produktu, profesjonalizm i dobra wola sprawiają, że osoby te nie mają problemów ze sprzedawaniem czegokolwiek. Z pewnością słyszałeś o managerach wyższych szczebli, którzy zarabiają ponad 500 000 zł rocznie. Nagle ich firma upada, jest kryzys itd. Za jakiś czas dowiadujemy się jednak, że ta osoba pracuje w innej firmie na podobnym stanowisku i wciąż zarabia ponad 500 000 zł rocznie. Dlaczego tak się dzieje? Otóź ta osoba jest zaprogramowana na zarabianie 500 000 zł rocznie. Przedstawicielom firmy, która ich zatrudnia nawet nie przyjdzie do głowy, żeby zaproponować mniej.

Może wydawać się to nieco fantastyczne. Ale nie należy traktować tego tylko i wyłącznie w kategoriach wysokości zarobków. Chodzi generalnie o robienie wszystkiego, co nas uodparnia, co sprawia, że nie boimy sie porażek, nie traktujemy odmowy osobiście itd. Takie nastawienie sprawia, że życiowe sytuacje nam sprzyjają i generalnie jesteśmy szczęśliwsi. Zatem zamiast chować nos w poduszkę, warto stawiać sobie cele, widzieć siebie jako zwycięzcę i codziennie pracować nad swoją motywacją. Będziemy dzięki temu szczęśliwsi i bardziej zadowoleni ze swojego życia.

Pozdrawiam, Kamil Szympruch

niedziela, 28 listopada 2010

Naśladuj wyjątkowych ludzi

Zapewne często słyszysz, że w życiu liczy się pozytywne nastawienie, entuzjazm, patrzenie na siebie jako na człowieka sukcesu. Jednak w obliczu codziennych rozczarowań, problemów i huśtawek nastroju jest to dla nas tylko czcze gadanie. 

Być może myślisz sobie: pokaż mi człowieka, który stosował te zasady i nie poddawał się pomimo porażek i przeciwności losu. Człowieka, którego życie odmieniło się dzięki entuzjazmowi i wierze w siebie. Mówisz i masz !!!

Dale Carnegie. Facet, który odwrócił świat do góry nogami. Urodził się w 1888 roku w biednej rodzinie farmerskiej. Dzieciństwo spędził pracując w gospodarstwie rodziców. Gdy dorósł, zaczął zajmować się sprzedażą bezpośrednią. Sprzedawał bekon, zupki, ciężarówki i wiele innych rzeczy. Dostawał najgorsze terytoria, a po krótkim czasie windował je na szczyty rankingów sprzedażowych. Marzył jednak o czymś innym. Chciał pisać książki i uczyć ludzi. Mimo wielu niepowodzeń i przeciwności losu dokładnie wiedział dokąd zmierza. Od 1912 roku prowadził w Nowym Jorku kursy zawodowe dla ludzi interesu. Początkowo zarabiał 30$ tygodniowo, a po napisaniu książki Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi, którą przeczytało ponad 50 mln ludzi i przetłumaczono na 37 języków, zdobył światową sławę. Powiedziałem wcześniej, że ten człowiek odwrócił świat do góry nogami. Czyli co tak naprawdę zrobił?

Otóż zaczął edukować dorosłych ludzi. Wyzwolił w nich chęć pozyskiwania wiedzy. Uczył biznesmenów jak prowadzić rozmowy handlowe, jak utrzymywać kontakty biznesowe i jak zjednywać sobie ludzi. Wykazał luki systemu edukacyjnego. W latach trzydziestych jego kursy w Nowym Jorku przyciągały tysiące ludzi. Ludzi spragnionych praktycznych umiejętności, które mogliby zastosować w swoim życiu od zaraz. Carnegie hipnotyzował słuchaczy, którzy w napięciu stali 3 godziny i z pełną uwagą przyswajali sobie jego wskazówki. Był czarodziejem relacji międzyludzkich. O nim i o jego odkryciach będę jeszcze wielokrotnie wspominał, bo warto.

Pozdrawiam, Kamil Szympruch